Kilka
dni temu miałam okazję być w Brugii. Od kiedy obejrzałam film
“Najpierw strzelaj, potem zwiedzaj”, którego akcja toczy
się tam właśnie, nabrałam ogromnej ochoty, by zobaczyć to
miejsce. Była to bardzo krótka wizyta, bo trwająca zaledwie
dwie godziny. I chociaż miałam tylko chwilkę na mały spacer po
starówce, to muszę przyznać, że to miasto mnie urzekło.
Nie będę tu opisywać historii ani zabytków, bo na ten temat
jest mnóstwo informacji w przewodnikach i internecie. Ja wiem
jedno – muszę tam jeszcze kiedyś pojechać i nieco bardziej
zagłębić się w klimat “Małej Wenecji”.
Oczywiście nawet podczas krótkiego pobytu nie zabrakło chwilki na kulinarne poszukiwania. Jak Belgia, to oczywiście mule, frytki, piwo i czekolada. Jak widać na poniższych zdjęciach nie zabrakło niczego. Mule w warzywnym bulionie z frytkami były całkiem niezłe. Spróbowałam też jedynego produkowanego w Brugii lokalnego piwa "Brugse Zot". Jasne, lekkie w smaku, przypadło mi do gustu. A na deser oczywiście czekolada. Jako wielbicielka czekoladowych smakołyków potwierdzam, iż belgijskie pralinki nie mają sobie równych. Najbardziej urzekły mnie te z solą i toffi oraz z nugatowym nadzieniem. Szkoda, że były takie malutkie...
Oczywiście nawet podczas krótkiego pobytu nie zabrakło chwilki na kulinarne poszukiwania. Jak Belgia, to oczywiście mule, frytki, piwo i czekolada. Jak widać na poniższych zdjęciach nie zabrakło niczego. Mule w warzywnym bulionie z frytkami były całkiem niezłe. Spróbowałam też jedynego produkowanego w Brugii lokalnego piwa "Brugse Zot". Jasne, lekkie w smaku, przypadło mi do gustu. A na deser oczywiście czekolada. Jako wielbicielka czekoladowych smakołyków potwierdzam, iż belgijskie pralinki nie mają sobie równych. Najbardziej urzekły mnie te z solą i toffi oraz z nugatowym nadzieniem. Szkoda, że były takie malutkie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz